To był normalny dzień, jak zawsze. Razem z ekipą siedzieliśmy na działce, jak zawsze coś wypiliśmy. Był tam też on. Nie byłam już z nim w związku, ale nadal nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić.. Nie mogłam pojąć tego jak oni mogą mi to robić. Nie ogarniałam, po prostu kurwa nie ogarniałam tego jak on może kręcić z moją przyjaciółką. Nie wierzyłam w to, że ona może robić mi takie coś, wiedząc, że kocham go jak pojebana i nie widzę poza nim świata.. Dziwne myśli przechodziły mi przez głowę tego dnia.. Jak zawsze usiadłam dalej od wszystkich i puszczając swoje smutne piosenki, dalej główkowałam nad tym co działo się w ostatnich dniach. Nagle usłyszałam głos przebijający się przez moje myśli.- Ej Martis, grasz z nami? – zaproponował Marcin .
- W co chcecie grać ? – zapytałam.
- No jak to w co ? w butelke . – odpowiedział mi, uśmiechając się dziwnie.
Chwilę po czym zakręcił butelką po wódce którą przed chwilą wypiliśmy.Wypadło na mnie, tak myślałam.
- To co wolisz Martisku, pytanie czy zadanie? – rzucił Marcin.
- dawaj mi zadanie. – odpowiedziałam śmiejąc się.
- specjalnie dla Ciebie, przeliż się z Przemkiem . – powiedział puszczając mi oczko.
Coś jakby we mnie trafiło. Coś jakby nagle trafiło w moje serce, przecież tak bardzo go kochałam, wszyscy o tym wiedzieli. Dlaczego mi to zrobił? Wiedział, że zrobi mi to tylko niepotrzebną nadzieję. Myślałam tak z 10 minut. Nagle usłyszałam.
- Ej, Martis, to jak ?
- Już .. – rzuciłam obojętnie, zbliżając się do Przemka.
Stało się. Zaczęliśmy się całować. W głowie pełno wspomnień, chwil w których mówił mi jak to bardzo mnie kocha, kiedy czule mnie całował w nos, czoło, co tak bardzo zapewniało mi poczucie bezpieczeństwa. Mówiąc przy tym, że jestem tylko jego myszką i nigdy mnie nie zostawi. To wszystko mi wróciło, wróciły każde kłótnie, wszystkie dni spędzone razem. Minęło 20 sekund, nie kończyliśmy pocałunku, chociaż to już powinno się kończyć. Wtedy to przerwałam. Musiałam, nie mogłam tak dalej.
- Co jest Martynko? – zapytał.
- Nie nic. – Odpowiedziałam, słysząc, jak mówi do mnie Martynko, przypomniało mi się jak zawsze tak do mnie mówił. Zakręciły mi się łzy w oczach.
Przestałam grać, nie miałam już siły na to. Położyłam się gdzieś w koncie łóżka nie chcąc psuć zabawy najbliższym przyjaciołom. Puściłam swoje smutne piosenki. Położył się wtedy koło mnie.
- Co ci jest? – zapytał.
- Jeszcze się pytasz? Kocham Cię, strasznie Cię kocham – odpowiedziałam przez łzy.
Przytulił mnie, przecież byliśmy przyjaciółmi.
- Posłuchasz ze mną? – zapytałam.
- Tak, czemu nie. – odpowiedział.
Gdy w końcu weszło na piosenkę, Jula – straciłam zaczęłam śpiewać. Usłyszałam, że on również śpiewa. Pomyślałam wtedy, że to piosenka o nas, o nim i o mnie. Jak i każda, którą słuchałam w tamten dzień.
- Myślisz o tym samym co ja? – zapytał całując mnie.
- Wspominam to co było między nami.. Tak strasznie mi ciężko – wyjąkałam.
Ścisnął mnie z całej siły, po czym zaczął całować.
- Stój! Powiedz mi czemu, czemu to robisz.. Wiesz, że tak strasznie Cię kocham.. To zrobi mi tylko nadzieje.. Jeśli nie robisz tego poważnie, odpuść, proszę Cię, odpuść…
Dalej nie dokończyłam.. Poczułam znów jego delikatne usta, które tak czule mnie całowały. Zamknęłam oczy. Nie chciałam już nic. Prócz tego, żeby ta chwila trwała wiecznie, żeby to wszystko wróciło, żeby kochał mnie jak kiedyś..
- Ej, ej, starczy już tego dobrego. Idziemy do sklepu. – rzucił któryś z przyjaciół.
Wstaliśmy z łóżka, stanęłam przed lustrem, szybko ogarnęłam włosy i wyszliśmy. Przez całą drogę czułam jak na mnie patrzy. Czułam jego wzrok na sobie. Chłopaki poszli do sklepu, on jako jedyny został, dziewczyny poszły usiąść na ławkę, ja usiadłam na stole pink-pongowym. Usiadł obok mnie. Odpaliłam fajkę i spojrzałam mu prosto w oczy, uśmiechnął się.
- Ładnie wyglądasz – powiedział.
- Dziękuje. Miło, że tak uważasz – odpowiedziałam.
Zaciągając się fajką, poczułam jak silne ramiona mnie obejmują, czułam się taka szczęśliwa.
- Wjechały Ci te moje smuty na psyche, co? – zażartowałam śmiejąc się.
- I to jeszcze jak, teraz już wiem co czujesz – odpowiedział.
Nic nie odpowiedziałam. Patrzałam się przed siebie, ściągając kolejno buchy z fajki. Nagle przerwał ciszę.
- Coś mi wróciło.. – powiedział niepewnym głosem.
- Co?! – krzyknęłam .
- Za głośno myślę, Martynko. – odpowiedział.
- Ale, przecież mnie już mnie nie kochałeś.. Jak mogło cokolwiek Ci wrócić. Teraz liczy się Asia, no nie? – zadawałam milion pytań.
Wstał. Widziałam, że gdzieś w tym wszystkim się zagubił, że niczego już nie rozumie. Stanął na przeciw mnie. Złapał mnie za ręce, spojrzał mi prosto w oczy. Kucnął przede mną.
- Wiesz, Martynko… Ja też mam uczucia, uwierz. – rzucił, wstając i odchodząc do wszystkich..
Poleciały mi łzy szczęścia, w oddali zobaczyłam chłopaków wracających ze sklepu. Jak zawsze śmieli się z byle czego. Podeszłam do ławki gdzie siedzieli wszyscy, on też. Zobaczyłam, Martę smutną jak nigdy. Wiem co czuła, przecież jeszcze kilka godzin temu przeżywałam dokładnie to co ona. Wzięłam ją na bok i zaczęłam pocieszać z całych sił, to nic nie dawało. Podeszłam do Marcina, tylko on zawsze potrafił ją pocieszyć. Poszli pogadać. Ja odeszłam, usiadłam na huśtawkę i jak dziecko huśtałam się pod śpiewując najsmutniejsze piosenki. Nagle poczułam jak ktoś mnie zatrzymał. Naprzeciwko siebie zobaczyłam postać dobrze zbudowanego mężczyzny. To był on. Mężczyzna mojego życia. Zbliżając się do mnie, namiętnie mnie pocałował.
- KOCHAM CIĘ – krzyknęłam .
Puścił mi oczko i odszedł. Wstałam z huśtawki, wszyscy poszliśmy już z placu. Musiałam iść do domu, odprowadzili mnie. Pożegnałam się z wszystkimi. Gdy już szłam podbiegł do mnie. Po czym pocałował mnie tak jak kiedyś.
- Napisz jak będziesz w domu, nie zapomnij – powiedział, z troskliwością.
MARTIS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz